ĆWIKŁA EWA

Fotografie EWY ĆWIKŁY wyróżnia perfekcja aranżacji studia, zadziwiające spojrzenie na człowieka jako malarską formę, niemal matematyczna precyzja w operowaniu sztucznym światłem, które skupia się na wybranym motywie i rozprasza w pozostałych miejscach, płynąc z kilku źródeł. Mimo tego wytężonego studyjnego kunsztu, od charakteryzacji modela po dialog różnych rodzajów oświetlenia, jej mistrzowskie portrety są wolne od patosu, sztuczności, niepotrzebnych gestów i fałszywej mimiki.

Lubię różnorodność, odkrywanie, eksperymenty, ale zawsze wracam do tematu portretu. Ludzie zajmują centralne miejsce w mojej fotografii.
Modeli oraz, przede wszystkim, modelki (zarówno dorosłe, jak i nastolatki) poznaję przypadkowo, czasem zauważając je w tłumie na ulicy. Zapraszam je na sesję zdjęciową i powoli odkrywam niesamowitą moc ukrytą w ich twarzach, gestach, dynamice ciała. Zakochuję się w moim modelu jako człowieku, w zamian otrzymując bliskość. Praca z nimi jest czymś wspaniałym.
Uważam, że fotografia jest bardzo intymną częścią mojego życia. Gdy wykonuję zdjęcia, otwieram się na świat i daję z siebie wszystko. Jedną z moich ulubionych modelek jest piętnastolatka o imieniu Fleur, pełna wdzięku i siły, którymi wręcz promienieje. Jej ciepłe, ogniście rude włosy i piegowata twarz, źrenice wpatrujące się mgliście spod rozchylonych i lekko opuchniętych powiek, usta ułożone w grymasie małej zbuntowanej księżniczki, składają się na obraz, który dogłębnie nami wstrząsa i przenika. Fleur, podobnie jak inne modelki, pozuje w różnych strojach, które czerpią z mody sprzed wieków i nie tylko. Fotografie znakomicie czerpią z estetyki dawnej Holandii, są zanurzone w jej nastroju i miodowym lub perłowo-błękitnym świetle, które uwielbiali malarze tamtych czasów.
Robiąc zdjęcia lub je edytując, nie skupiam się na tym, by przekazać odbiorcy ideę. Bardziej zależy mi na towarzyszącym uczuciu. Często szukam w obrazach uczuć z dzieciństwa, emocji, czasem nawet zapachu. Wiem, że to absurdalne, ale potrafię wizualizować i zapamiętywać tak mocno, że jest to dla mnie bardzo normalne.
Czasami zaczynam od pomysłu: chwila z życia codziennego, promień światła czy słowo podczas rozmowy są dla mnie powodem do stworzenia nowego zdjęcia. Dużą rolę odgrywają tu również gesty i komentarze moich modeli. Jest to coś nadprzyrodzonego, czego nie potrafię wyjaśnić.
Podziwiam siłę Erwina Olafa w eksperymentowaniu i poszukiwaniu nowego „ja”. Sama jestem tym zmęczona, jestem zła, że nie mogę trzymać się spokojnej drogi i robić wszystkich portretów w tym samym montażu i stylu, ale wtedy przychodzi mój wybawca. Widzę książkę Olafa na półce i wiem, że jest dobrze. U niego na każdej stronie jest coś innego. Bardzo to podziwiam.
Wszystkiego nauczyłam się sama. Nigdy nie byłam na warsztatach ani nie uczyłam się u innego fotografa. Prowadziłam warsztaty dla fotografów, którzy teraz robią wielkie kariery; jestem z nich bardzo dumna.
Fotografuję głównie aparatem Nikon 850D z obiektywem 85 mm 1:4. Mam inne obiektywy Nikona, Zeissa czy Sigmy, ale używam ich sporadycznie. W torbie fotograficznej można znaleźć moje stare aparaty Nikon D800 i Sony Alfa 7III. Do zdjęć krajobrazów używam aparatu Sony. Coraz częściej używam analogowych obiektywów, aby uzyskać efekt vintage w moich portretach. Jeśli chodzi o postprodukcję, pracuję z Photoshopem. Używam wtyczki Nik Collection. Również eksperymentuję, ale zawsze pracuję ze światłem, które uzyskałam podczas sesji w studio.
Jestem kreatywnym fotografem. Większość pomysłów rodzi się podczas sesji fotograficznych, nawet gdy wcześniej mam coś zaplanowane. Moje sesje są najbardziej kreatywne, gdy pracuję z nowymi modelami i naprawdę to lubię. Czasami gest modela jest powodem stworzenia nowej sceny.

Aktywne filtry